Katarzyna Kaszo-Stanik

"​Tylko to wszystko, co robimy dla innych, 
jest tym, co naprawdę warto robić."
Lewis Carroll

           Moja przygoda z Systemem Modelu Creighton’a rozpoczęła się 14 lat temu w Lublinie. Uczęszczałam tam na dwuletnie studium rodziny zgłębiając interesujące mnie od dawna tematy związane z psychologią i duchowością małżeństwa i rodziny.  

           Był październik 2008 roku. Na nasze zajęcia został zaproszony znany lubelski lekarz ginekolog, dr Maciej Barczentewicz. Opowiadał nam on o całkowicie nowej w Polsce, a niezwykle skutecznej metodzie leczenia niepłodności - Naprotechnologii. Tłumaczył, jaka jest rola instruktorów systemu Modelu Creighton w tej metodzie i poinformował nas, że w grudniu rozpocznie się pierwszy w Polsce kurs w tym temacie, zarówno dla lekarzy jak i instruktorów. Już w trakcie jego wystąpienia byłam absolutnie przekonana, że jest to coś czym chcę się zajmować. Po krótkiej rozmowie z doktorem decyzja zapadła - zapisuję się na kurs. I tak zostałam jednym z pierwszych w Polsce 20 instruktorów systemu.

           Kurs rozpoczął się w grudniu 2008 r. Tydzień intensywnych wykładów, 6 miesięcy praktyk pod okiem edukatorów ze Stanów Zjednoczonych bądź Wielkiej Brytanii, kolejny intensywny tydzień, kolejne 6 miesięcy praktyk, a całość zwieńczona kilkugodzinnym egzaminem. Kurs w sumie razem trwał 13 miesięcy. Pierwsze egzaminy odbyły się w lutym 2010r. , kolejne w maju tegoż roku. Do egzaminów przystąpiłam w terminie majowym i ukończyłam je z sukcesem, więc od maja 2010 r. legitymuję się tytułem Fertility Care Practitioner, choć w Polsce nazywani jesteśmy po prostu instruktorami Modelu Creighton'a.
     
              Zaczynaliśmy naszą pracę z zaledwie sześcioma lekarzami. W Radomiu nie było wówczas żadnego naprotechnologa. Przychodzące do mnie pary leczyły się w Lublinie lub w Warszawie. Jako ciekawostkę dodam fakt, że ów pierwszy kurs w Polsce był prowadzony w języku angielskim. Jako że z wykształcenia jestem anglistą, nie było do dla mnie żadnym problemem, wręcz przeciwnie - cieszyłam się, że mogę być szkolona przez amerykańskich instruktorów współpracujących bezpośrednio z profesorem Thomas’em Hilgers’em, twórcą naprotechnologii i systemu Modelu Creighton. Był to jednocześnie jedyny kurs dla polskich instruktorów, w którym wykładowcami była tak duża grupa amerykańskich edukatorów. Do tego wykorzystywałam w praktyce mój ukochany język obcy - czyż może być lepsze połączenie tego co jest moją życiową pasją? 😉  

           Po około 7 latach w Radomiu pojawił się lekarz zainteresowany naprotechnologią. Była to dla mnie - ale chyba jeszcze bardziej dla par z Radomia - ogromna radość, gdyż wreszcie można było zacząć leczyć się na miejscu, bez konieczności uciążliwych dojazdów. Dr Grzegorz Nyc - gdyż o nim mowa - okazał się wysoce kompetentnym i niezwykle wrażliwym lekarzem, co potwierdza zdecydowana większość zadowolonych pacjentek. Dla mnie to ogromna przyjemność i niewątpliwy zaszczyt współpracować z tak dobrym i empatycznym lekarzem. Wkrótce potem do naszego radomskiego zespołu dołączyła druga instruktorka. I w takim oto składzie pracujemy w Radomiu do dzisiaj, mając do tej pory wiele sukcesów na swoim koncie w kwestii pomocy parom starającym się o osiągnięcie poczęcia i doprowadzenie do szczęśliwego rozwiązania. 

           A teraz parę słów o mnie prywatnie. Jestem mamą trójki wspaniałych dzieciaków - 13-letniego Maćka, 12-letni Emilki i 11-letniej Oli. Nie oznacza to jednak, że z ich poczęciem wszystko poszło łatwo i bezproblemowo. I ja miałam problemy z płodnością. Zaczęło się od poronienia na wczesnym etapie ciąży. Potem było długotrwałe leczenie i wreszcie - po dwóch latach od poronienia - udało się znów osiągnąć poczęcie, co - nomen-omen - pokryło się z kursem na instruktora Modelu Creighton. Poczęcie bowiem nastąpiło 2 miesiące po rozpoczęciu kursu. Gdy go kończyłam Maciuś miał pół roku. Z kolejnymi dziećmi poszło już łatwiej i szybciej i tym sposobem mogę się cieszyć z bycia mamą wymarzonej trójki, gdyż zawsze chciałam mieć minimum troje dzieci. 

          Oprócz bycia mamą, anglistą z wykształcenia oraz instruktorem Modelu Creighton, moją największą życiową pasją i pragnieniem jest szczęśliwe małżeństwo i rodzina. Mam tu na myśli zarówno działanie w kierunku budowania mojego własnego szczęścia małżeńskiego, jak i wspierania innych w tym zakresie. Dlatego zostałam doradcą rodzinnym i prowadzę pary potrzebujące wsparcia w relacjach damsko-męskich. W mojej pracy stawiam na właściwą diagnozę, gdyż to od niej zależy skuteczność dalszych kroków. Doświadczenie bowiem nauczyło mnie, że nie ma jednej, uniwersalnej recepty dla każdej pary – właściwe zdiagnozowanie problemu bezpośrednio decyduje o powodzeniu doradztwa i ewentualnym podjęciu odpowiedniej terapii. Specjalista specjaliście bowiem nierówny i to co jest dobre dla jednych, niekoniecznie musi sprawdzić się u innych. A w skrajnych przypadkach nawet – poważnie zaszkodzić! Niestety dane mi było przekonać się nieraz na własnej skórze, że wybór nieodpowiedniej osoby, która zbyt pobieżnie podejdzie do tematu i kieruje się jedynie swoimi utartymi schematami – jest fatalne w skutkach. A stawka jest zbyt wysoka, by oddać nasz los w pierwsze lepsze ręce – chodzi przecież o nasze szczęście.

Wróć na stronę główną